Giełda to miejsce, w którym odbywa się obrót papierami wartościowymi, takimi jak akcje. Aby jednak akcje mogły stać się przedmiotem zwykłego obrotu rynkowego, emitent – zwykle spółka prywatna – musi najpierw zostać przekształcony w spółkę publiczną. Dopiero potem akcje firmy mogą zostać publicznie zaoferowane szerokiemu gronu inwestorów. Proces ten nazywany jest IPO, co jest skrótem od angielskiego określenia “Initial Public Offering”.
Debiuty giełdowe zwykle przyciągają uwagę mediów, przy tym, że szerokie zainteresowanie jest w interesie spółki wchodzącej na giełdę. Generalnie można powiedzieć, że IPO cieszą się dużą popularnością wśród inwestorów, ponieważ cena akcji spółki w dniu IPO i krótko po nim ma tendencję do wyraźnej zmienności.
Ale czy IPO są dobrą okazją inwestycyjną dla inwestorów detalicznych? A może lepiej omijać wejścia na giełdę szerokim łukiem? Jakie są ryzyka związane z IPO? I – co najważniejsze – czy na IPO można zarobić? Sprawdź w naszym artykule!
Prosta definicja IPO brzmi następująco:
IPO to pierwsze zaoferowanie nabycia papierów wartościowych określonej spółki inwestorom. Jest to moment, w którym spółka wchodzi na giełdę, a jej akcje stają się przedmiotem wolnego obrotu (w przypadku emisji publicznej).
Zanim przystąpi do IPO, spółka uważana jest za prywatną, o niewielkiej liczbie akcjonariuszy, którymi są jej założyciele, prywatni inwestorzy itp.
IPO odbywa się na tzw. rynku pierwotnym. Jest to rynek, na którym akcje po raz pierwszy zmieniają właściciela, a spółka debiutująca na giełdzie oferuje je inwestorom. Mamy więc tutaj bezpośrednią relację między spółką a inwestorami. Akcje po IPO trafiają na rynek wtórny – giełdę papierów wartościowych – na którym obracają nimi inwestorzy detaliczni i spekulanci.
Debiut firmy na giełdzie jest ważnym momentem dla inwestorów prywatnych, gdyż po rozpoczęciu publicznego obrotu jej akcjami w każdym momencie będą oni znali wartość rynkową swojej inwestycji. Jednocześnie mogą oni bardzo szybko sprzedać swoje udziały w przedsiębiorstwie, osiągając zwrot i zysk.
Istnieje kilka powodów, dla których spółki debiutują na giełdzie. Najważniejszym z nich jest oto ten:
Głównym powodem, dla którego firmy decydują się na IPO, jest pozyskanie kapitału na dalszy rozwój przedsiębiorstwa poprzez sprzedaż akcji.
Poprzez IPO spółka stara się pozyskać jak najwięcej środków na własną działalność. Oczywiście, przedsiębiorstwo może pozyskać fundusze także w inny sposób, na przykład ubiegając się o kredyt lub emitując obligacje. Finansowanie dłużne niesie jednak ze sobą szereg ograniczeń, w szczególności konieczność spłaty odsetek i ewentualnie całej kwoty nominalnej. Problem ten nie dotyczy akcji.
IPO to jednak nie tylko źródło, które spółki mogą wykorzystać do finansowania swojej działalności. Inne powody, dla których firmy wchodzą na giełdę, to:
Wprowadzenie spółki na giełdę oprócz zalet ma jednak również pewne minusy:
Jak wspomniano wcześniej, IPO to niebywale długi, żmudny i kosztowny proces, przy którym spółki korzystają z usług pośrednika (ang. underwriter). W większości chodzi o banki, na których barkach leży odpowiedzialność za cały debiut firmy na giełdzie. Cały proces IPO można podzielić z grubsza na trzy podstawowe fazy, a mianowicie fazę przygotowania, fazę realizacji i fazę po realizacji.
Pierwszy etap polega na przygotowaniu się spółki do IPO pod kątem prawnym, uwzględniając również warunki stawiane przez wybraną do tego celu giełdę.
Faza przygotowania może być bardzo czasochłonna, szczególnie w przypadku spółek, które jeszcze nie prowadziły działalności jako spółki publiczne, ponieważ konieczne jest stosowne przekształcenie firmy, aby działalność debiutanta stała się wystarczająco przejrzysta dla przyszłych inwestorów.
Na przykład, jednym z warunków uzyskania statusu spółki publicznej jest prowadzenie księgowości zgodnie z międzynarodowymi standardami.
Właściwe IPO rozpoczyna się w momencie ogłoszenia przez emitenta jego zamiaru wejść na giełdę. Najpierw jednak trzeba zrobić kilka rzeczy, aby ocenić, czy IPO jest dla spółki opłacalne. Kroki te obejmują m.in.:
Spółka może zadebiutować na dowolnej giełdzie – niekoniecznie musi chodzić o rynek krajowy.
Często bardziej opłacalne jest wejście na giełdę poza krajem emitenta, zwłaszcza jeśli rynek zagraniczny jest bardziej płynny lub jeśli spółka prowadzi tam większość swojej działalności (import czy eksport) lub chce w przyszłości dokonać przejęć w tym kraju.
Możliwe jest również wejście na kilka rynków jednocześnie. Wtedy chodzi o tzw. podwójne notowanie (ang. dual-listing).
Ważnym elementem fazy realizacji IPO jest prospekt emisyjny będący zbiorem informacji, których inwestorzy potrzebują do prawidłowej oceny wartości akcji. Prospekt emisyjny jest połączeniem opisu prawnego emisji oraz przedstawienia spółki potencjalnym inwestorom. Jest to bardzo obszerny dokument, który zazwyczaj jest zatwierdzany i publikowany dzień lub dwa przed ogłoszeniem przez spółkę zapisów na akcje.
Do czasu opublikowania prospektu emisyjnego inwestorzy nie mają praktycznie żadnych informacji na temat emisji akcji. Inwestorzy detaliczni powinni więc zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju oferty sporządzone jeszcze przed opublikowaniem prospektu emisyjnego.
W okresie, w którym trwają zapisy na akcje (7-14 dni), odbywają się tzw. roadshows dla inwestorów detalicznych, w których biorą udział członkowie zarządu spółki oraz podmiot pośredniczący w jej emisji. Są one okazją do zapoznania się ze wszystkimi ważnymi informacjami dotyczącymi wejścia spółki na giełdę. W okresie zapisów zainteresowane podmioty mogą składać zlecenia na akcje emitenta.
Zadaniem pośrednika w emisji jest również stabilizowanie kursu akcji po wprowadzeniu ich na rynek wtórny. W tym celu przysługuje mu również prawo do emisji dodatkowych akcji po pierwszej ofercie publicznej udziałów, zwykle w wysokości 10-15% całkowitej liczby oferowanych akcji.
Do stabilizacji kursu akcji może również służyć klauzula lock-up o tymczasowym zakazie sprzedaży udziałów.
Nawet po wprowadzeniu akcji spółki na publiczną giełdę papierów wartościowych, spółka pozostaje zobowiązana do przestrzegania zasad panujących na tym rynku.
Nacisk kładziony jest przede wszystkim na obowiązek informacyjny, który zapewnia przejrzystość rynku i wzmacnia zaufanie inwestorów.
Oznacza to, że spółka musi regularnie publikować swoje wyniki finansowe, które są weryfikowane przez zewnętrznych audytorów.
Notowanie bezpośrednie polega na tym, że IPO odbywa się bez udziału pośredników. Jeśli chodzi o notowania bezpośrednie, pomijany jest proces zapisów na akcje, co oznacza, że emitent udziałów ponosi większe ryzyko, szczególnie gdy oferta nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Oferta bezpośrednia udziałów w spółce jest zazwyczaj możliwa do zrealizowania tylko w przypadku firmy o światowej sławy marce i atrakcyjnym biznesie.
W przypadku aukcji holenderskiej nie ma czegoś takiego jak początkowej ceny IPO. Potencjalni nabywcy udziałów mogą składać oferty na akcje, których chcą i w cenie, którą są skłonni za nie zapłacić. Pierwszeństwo w przydziałach akcji oczywiście przysługuje inwestorom z górnej półki cenowej.
Z tradycyjnymi pierwszymi ofertami publicznymi akcji jest ściśle związana sytuacja, w której istniejąca spółka wydziela część swojego biznesu, która w rezultacie uzyskuje status odrębnego podmiotu. Powodem takiego podziału jest to, że w niektórych przypadkach poszczególne działy firmy mogą być warte więcej samodzielnie niż jako całość.
Przedsiębiorstwo może również wejść na giełdę poprzez połączenie z inną spółką, która jest już na niej notowana. Proces ten nazywany jest odwrotnym przejęciem (ang. reverse takeover). Następnie utworzona w ten sposób firma emituje akcje, pozyskując kapitał na swoją działalność. Do plusów odwrotnego przejęcia zalicza się to, że jest ono zazwyczaj szybsze i tańsze od zwykłego IPO. Często uciekają się do niego mniejsze i niezbyt znane firmy, co oczywiście wiąże się z wysokim ryzykiem dla inwestorów.
Szczególnym sposobem na wejście spółki na giełdę i pozyskanie funduszy inwestorów jest połączenie z tzw. SPAC (Special Purpose Acquisition Company).
Co to jest SPAC? SPAC to notowana na giełdzie spółka, która nie prowadzi żadnej działalności i nie posiada żadnych aktywów poza środkami pieniężnymi na koncie bankowym. Cel biznesowy firm typu SPAC jest zawsze taki sam: kupić inną spółkę.
SPAC to spółki akwizycyjne specjalnego przeznaczenia, które wchodzą na giełdę w celu przejęcia prywatnych firm.
Na SPAC zwykle składa się grupa inwestorów, tzw. sponsorów, posiadających silne zaplecze w danej branży lub sektorze biznesowym. Pozyskują oni fundusze od innych inwestorów w ramach tradycyjnego IPO, a następnie wykorzystują te pieniądze do zakupu jakiejś istniejącej, prywatnej firmy.
Typową cechą firm SPAC jest to, że sponsorzy w momencie założenia takiej firmy nie mają konkretnego celu, co pozwala im uniknąć obszernej roboty papierkowej i publikowania informacji wymaganych przez amerykańską komisję SEC.
Opcja wejścia na giełdę i pozyskania kapitału za pomocą SPAC jest często preferowana przez spółki chcące uniknąć długiego, żmudnego i pracochłonnego procesu związanego z pierwszą ofertą publiczną akcji. Jednym z takich przykładów była spółka Nikola, o której mowa w dalszej części tego artykułu.
Jeżeli spółka debiutująca na giełdzie zdecyduje pójść drogą tzw. book-buildingu, zwróci się do potencjalnych inwestorów i zacznie zbierać niewiążące zapisy na akcje po określonej cenie i ilości.
Zamknięcie księgi zamówień następuje w ostatnim dniu zapisów na akcje. Następnie na podstawie popytu ustalana jest cena oraz procent udziałów, jaki przypadnie poszczególnym grupom inwestorów.
Wyemitowane akcje następnie trafiają na rynek wtórny. W ten sposób można oszacować odpowiednią cenę IPO. Należy jednak zaznaczyć, że ostateczna cena zawsze zależy od emitenta. Może on usunąć część zamówień z księgi lub wybrać tylko niektóre i przypisać im taką wagę, jaka będzie mu odpowiadać.
W ramach IPO spółka wchodząca na giełdę jest zobowiązana ujawnić wartość początkową wyemitowanych przez siebie akcji, co jest zadaniem dla banków – pośredników – na których barkach leży wprowadzenie udziałów w spółce na rynek.
Wartość spółki w dużej mierze zależy od podstaw przedsiębiorstwa oraz perspektywy jego rozwoju w przyszłości. Ze względu na to, że debiut na giełdzie nie ogranicza się tylko do spółek o ugruntowanej pozycji na rynku, często można natrafić na firmy, które jak na razie jeszcze nie osiągnęły rentowności. W takich przypadkach wycena odbywa się w nieco inny sposób. W dniach poprzedzających wejście spółki na giełdę swoją rolę odgrywają również podaż i popyt na jej akcje.
Jednym z ciekawych zjawisk związanych z pierwszą ofertą publiczną akcji jest celowe zaniżenie ceny ofertowej przez emitenta. Oznacza to, że akcje są sprzedawane nowym inwestorom po cenie niższej niż ta, którą wygeneruje rynek w ciągu jednego (pierwszego) dnia notowań.
Niedowartościowanie ceny można wyrazić jako procentową zmianę kursu akcji lub w wartościach bezwzględnych jako kwotę odzwierciedlającą stratę pierwotnych właścicieli, którą ponieśli w wyniku sprzedaży udziałów po cenie niższej niż ta, którą akcje osiągnęły w pierwszych dniach obrotu.
Kwota ta nazywana jest po angielsku money left on the table. Zaniżenie ceny ofertowej akcji nie jest zbyt korzystne dla spółki, ponieważ oznacza, że w efekcie otrzyma ona mniej pieniędzy na swoją działalność. Z drugiej jednak strony, jeśli wycena jest zbyt wysoka, firma może nie znaleźć wystarczającej liczby inwestorów chętnych do zainwestowania w jej debiut giełdowy.
Oprócz zaniżenia ceny ofertowej, w związku z debiutami spółek na giełdzie występuje też inne zjawisko zwane efektem IPO. Na czym właściwie polega efekt IPO?
Efekt IPO należy rozumieć jako tendencję świeżo notowanych akcji do wzrostu w krótkim okresie, bezpośrednio po wejściu przedsiębiorstwa na giełdę.
Dlaczego tak jest? Jest to związane ze wspomnianym wcześniej zaniżeniem ceny ofertowej akcji. Po notowaniu akcji na giełdzie powoduje to nadwyżkę popytu nad podażą, a w rezultacie wzrost ceny akcji.
Oczywiście, model ten nie jest niezawodny. Są nawet analitycy, którzy twierdzą, że liczba akcji, jakie nie wykazują natychmiastowego wzrostu po IPO, stanowi zdecydowaną większość wszystkich debiutów giełdowych (na przykład, Kartik Jhaveri z Transcend Consulting szacuje, że dotyczy to nawet do 80% wszystkich IPO). Aby lepiej to zrozumieć, przyjrzyjmy się kilku konkretnym przykładom IPO:
Tesla zadebiutowała na giełdzie w dniu 29 czerwca 2010 roku, a cena ofertowa jej akcji wynosiła 17 USD za sztukę. Jednak w późniejszych latach firma dwukrotnie przystąpiła do splitu akcji (najpierw 5:1, później 3:1), więc po przeliczeniu z uwzględnieniem splitów cena ofertowa wynosiłaby 1,13 USD. Poniższy obrazek pokazuje wyniki akcji Tesla w okresie bezpośrednio po pierwszej ofercie publicznej akcji, natomiast po prawej stronie widzimy wyniki akcji od IPO do października 2022 roku.
IPO Tesli okazało się niezwykłym sukcesem, a cena akcji tej spółki od momentu jej wejścia na giełdę nigdy nie spadła poniżej ceny ofertowej. Gdybyś zainwestował 10 000 dolarów w Teslę w momencie jej IPO i nie sprzedał jej akcji do października 2022 roku, wartość Twojej inwestycji wynosiłaby ponad 2 miliony dolarów! Większość inwestorów detalicznych prawdopodobnie sprzedałaby jednak akcje tej spółki, która przez bardzo długi czas nie była rentowna, znacznie wcześniej i po znacznie niższej cenie.
Rzeczywiście, biorąc pod uwagę fakt, że akcje Tesli w ciągu zaledwie kilku dni odnotowały wzrost o 100%, naprawdę trudno oprzeć się pokusie realizacji szybkiego zysku.
Spółka Meta Platforms (wcześniej Facebook) weszła na giełdę w dniu 18 maja 2012 roku. Inwestorzy oczekiwali, że kurs akcji Farebooka poszybuje w górę, podobnie jak w przypadku spółki Google (Alphabet) w 2014 roku (+18% zaraz pierwszego dnia). Jednakże, Facebook to nie Google – spółka sprzedała swoje akcje przy górnej granicy wyceny (38 dolarów za sztukę) i jak widać na poniższym wykresie, osiągnięcie tej ceny zajęło jej długie 14 miesięcy.
Cena akcji po IPO spadła o 50%. W tym przypadku niestety nie doszło do efektu IPO. W rezultacie mało kto spodziewał się oszałamiających wyników, jakie akcje tej spółki osiągnęły w późniejszych latach.
Debiuty giełdowe charakteryzują się dużą niepewnością inwestorów, w związku z czym wokół daty wejścia spółki na giełdę zwykle panuje duża zmienność. Niebagatelną rolę odgrywają tutaj również emocje inwestorów detalicznych, którzy mają tendencję szybko sprzedawać posiadane przez nich akcje, jeśli zobaczą choćby nieznaczny spadek ceny.
Niektóre debiuty giełdowe to nic innego jak wielkie oszustwo. Przykładem może być IPO spółki Nikola.
W tym przypadku nie chodziło o standardowe IPO – firma ta weszła na giełdę poprzez połączenie się ze spółką VectolQ, która była notowana na giełdzie już od 2019 roku. Nikola połączyła się z VectolQ 3 marca 2020 roku, a cena VectolQ w okresie od tej daty do 4 czerwca 2020 roku, w którym to momencie rozpoczął się obrót akcjami nowej firmy pod tickerem NKLA, wzrosła z 10 USD do 34 USD. Rynkowy szczyt NKLA przypadł na 9 czerwca, kiedy to cena akcji Nikola przekroczyła granicę 90 dolarów za sztukę.
Również w tym przypadku doszło więc do efektu IPO. Warto jednak zaznaczyć, że debiut giełdowy spółki Nikola miał miejsce w czasie masywnego stymulowania wzrostu gospodarczego przez rządy i banki centralne krajów z całego świata w trakcie pandemii COVID-19, co spowodowało szybki wzrost indeksów giełdowych. I być może swoją rolę odegrał też fakt, że inwestorzy spodziewali się podobnej historii jak w przypadku Tesli.
Niedługo jednak okazało się, że Nikola wprowadziła inwestorów w błąd, publikując fałszywe dane dotyczące rozwoju samochodów ciężarowych napędzanych wodorem, w rezultacie czego kurs akcji szybko udał się na południe. Na rozbieżności w raportach firmy a rzeczywistym stanem rzeczy zwrócił uwagę raport Hindenburg Research. Po ujawnieniu szachrajstwa założyciel firmy, Trevor Milton, zrezygnował z zasiadania w jej zarządzie i został oskarżony o oszustwo.
Na debiucie giełdowym spółki Nikola zadziwiające jest to, że inwestorzy nie wahali się zainwestować w firmę, która w dniu IPO jeszcze nie sprzedała ani nawet nie wyprodukowała ani jednego działającego samochodu.
IPO Nikoli odniosło sukces tylko dzięki sprytnemu marketingowi. Jak widać, efektem IPO może być praktycznie wszystko. Trzeba więc zdać sobie sprawę z nieprzewidywalnego charakteru debiutów giełdowych spółek i być świadomym związanego z nimi ryzyka.
Stwierdzono, że akcje świeżo upieczonych spółek publicznych w ciągu 3-5 lat bezpośrednio po IPO mają tendencję do osiągania gorszych wyników od udziałów w innych, porównywalnych do nich spółkach. Ryzyko to może być związane z terminem wejścia na giełdę, marketingiem, a także prezentowaniem nowej spółki publicznej w zbyt dobrym świetle.
Chociaż zjawisko polegające na wzroście ceny bezpośrednio po wejściu spółki na giełdę można uważać za stosunkowo powszechne, a także za okazję do szybkich zysków, prawda jest taka, że zarabianie na debiutach giełdowych wcale nie jest łatwe. Ze względu na brak historii nie można tutaj polegać na analizie technicznej, a prawdopodobieństwo udanego zagrania obniża również wysoka zmienność, która często towarzyszy debiutom spółek.
Aby zarobić na IPO, potrzebujesz dobrych informacji – w ten sposób będziesz znać powody, dla których akcje tej czy której spółki powinny odnotować wzrost. Konieczna jest zatem analiza faktów w ramach standardowej analizy fundamentalnej. Będzie to również wymagało dużo więcej pracy niż gdybyś analizował spółki, które są na giełdzie już od dłuższego czasu. Zacznij od obszernej analizy spółki i jej działalności, rozważ wszystkie plusy i minusy i dopiero na podstawie tego zdecyduj, czy warto zainwestować w jej akcje.
Jeśli w końcu zdecydujesz się zainwestować w IPO, trzymaj się prostej zasady: inwestuj tylko takie środki, na których stratę możesz sobie pozwolić.
Inwestując w IPO, dobrze jest mieć świadomość kilku podstawowych czynników ryzyka:
Wiemy już, że cena akcji w momencie IPO może być celowo zaniżona, co następnie powoduje wzrost ich kursu po wejściu spółki na giełdę.
Jednakże, może się zdarzyć, że pośrednik w emisji rażąco ją zawyży. W takim przypadku spółka może mieć trudności z przyciągnięciem wystarczającej liczby inwestorów. Dlatego też firmom opłaca się przystępować do IPO w sprzyjających takim przedsięwzięciom okresach – tzn. podczas hossy na rynku. Kupujący są w euforii, bo jest duża szansa, że akcje debiutanta giełdowego polecą na północ – w związku z tym istnieje duże ryzyko, że inwestor detaliczny przeoczy coś istotnego. Inwestorzy detaliczni powinni raczej unikać IPO, w których przypadku cena ofertowa akcji jest wyraźnie zawyżona.
Inwestorzy detaliczni zazwyczaj mogą się zapisać jedynie na niewielką część całej emisji akcji. Czym atrakcyjniejsza spółka, z tym większym zainteresowaniem dużych inwestorów spotyka się jej debiut, co w rezultacie powoduje redukcję zapisów.
W międzyczasie mogłyby pojawić się inne okazje inwestycyjne, z których inwestor nie mógłby skorzystać z racji tego, że jego wolne środki pieniężne byłyby zablokowane w procesie zapisów na akcje. Jeśli więc weźmiesz udział w IPO, ale nie uzyskasz z tego akcji, oznacza to, że była to strata czasu.
Jest to okres, w którym osobom zainteresowanym (insiderom) nie wolno sprzedawać akcji, które nabyły w ramach wejścia spółki na giełdę. Zazwyczaj trwa 90-180 dni, ale czas ten może się różnić.
Jeśli po tym czasie insiderzy zaczną masowo sprzedawać posiadane przez nich akcje, nie wróży to nic dobrego.
W związku z tym należy znaleźć informację o tym, kiedy skończy się okres ograniczenia zbywalności i dopiero wtedy zdecydować czy warto zainwestować w debiut spółki. Warto również wiedzieć, że insiderzy nie mogą sprzedawać akcji ani w okresie, w którym spółka przygotowuje się do ogłoszenia swoich wyników finansowych. Jeśli zatem okres, w którym udziałowcy zobowiązują się nie zbywać swoich udziałów pokrywa się z okresem ogłaszania wyników, to trzeba poczekać na moment, w którym dobiegną końca oba te okresy.
Jeśli rozważasz zakup akcji po zakończeniu okresu lock-up, warto zastosować się do następujących wskazówek:
Wielu inwestorów postrzega debiuty giełdowe jako okazję do szybkiego zysku, o czym mogliśmy się przekonać nie tylko w ramach tego artykułu.
Szybki zysk nie jest jednak czymś, co powinno interesować konserwatywnych inwestorów. Co więcej, z IPO wiążą się liczne czynniki ryzyka, a dla przeciętnego inwestora detalicznego, który nie ma dostępu do szczegółowych informacji o debiutancie na giełdzie, inwestowanie w IPO to nic innego jak gra w totka.
Jednakże, jeśli jest się aktywnym i doświadczonym inwestorem, błędem byłoby nie zwracać uwagi na IPO. Jeśli inwestor chce zredukować ryzyko inwestycyjne związane z inwestowaniem w debiuty giełdowe spółek, powinien poczekać do końca tzw. okresu lock-up. Do tego czasu powinien on zdobyć więcej informacji o spółce, które mogą mu pomóc w podjęciu rozsądnej decyzji inwestycyjnej, która z kolei może mu przynieść szereg korzyści w dłuższej perspektywie.